sobota, 18 marca 2017

"Kłócimy się o wszystko, ale bardzo szybko godzimy" - Martina opowiada o związku z Pepe dla HOLA.


Tini o związku, wielkiej przemianie i trasie dla magazynu HOLA. Przedpremierowe tłumaczenie artykułu, który do sprzedaży ma trafić DOPIERO 22 MARCA !







Jest niespokojna, mówi szybko, do tego gestykulując. Nie spokojna jak jej życie. Serial Violetta zagwarantował jej światową sławę. Po latach Tini Stoessel pozostawia swój dotychczasowy charakter i rusza w swoją pierwszą solową trasę, która zabiera ją do ponad 20 miast. Trasa rozpoczyna się 18 marca, w Madrycie, skąd pochodzi jej chłopak Pepe Barroso.

Pozostało kilka dni do Twojej solowej trasy Got me started Tour. Jak się czujesz?

- Jestem zdenerwowana, jestem niespokojna, ale jestem szczęśliwa. Towarzyszy mi wiele emocji. Przez pięć lat zawsze na scenie towarzyszyli mi moi przyjaciele z serialu "Violetta" czyli wiele osób. Teraz zostanę sama, będę sama na scenie. Teraz przedstawię to co czuję, jaka jestem. Była to intensywna praca, ale bardzo się cieszę.

Masz miliony fanów, którzy czekają, aby cię zobaczyć  jako Tini. To wywołuje na Tobie większą presję, czujesz większą odpowiedzialność?

- Tak, czuje się za to odpowiedzialna. Chcę, aby show było idealne. Teraz czuję się bardziej odpowiedzialna, ponieważ podczas show pokaże ludziom prawdziwą siebie, to jest dla mnie bardzo ważne. Ludzie chcą, abym była trochę tak jak wcześniej, dobra. Więc właśnie nadchodzę.




To znaczy, wcześniej charakter Violetty,a teraz Ty,osoba.

- Ludzie czekają na dobrze zapamiętaną im Violettę, a w rzeczywistości czekają na coś nowego. To poczucie odpowiedzialności wynika z tego, że chcę dać im wszystko co we mnie najlepsze.

Za tydzień w Madrycie rozpoczynasz swoją trasę. Czym jest dla Ciebie to miasto?

- Jak zawsze, jest niesamowite. Odwiedzam Madryt, odkąd skończyłam piętnaście lat. Jest to miejsce, które zwiedzałam niejednokrotnie podczas trasy z ekipą, więc jest dla mnie wyjątkowe. Madryt odgrywa dla mnie bardzo ważną rolę, ponieważ właśnie tutaj odbędzie się mój pierwszy, premierowy koncert.

W Madrycie masz również czas na spotkania z swoim chłopakiem Pepe Barroso, może dlatego jest dla ciebie wyjątkowe?

- Zawsze byłam wielką fanką tego miasta, zanim spotkałam Pepe. Jednak teraz, muszę przyznać, że jest mi bardziej bliskie.

Czy Pepe wrócił do Los Angeles? Pytam, bo niedawno opublikowano zdjęcie na którym widać waszą dwójkę.

-  Wrócił kontynuować swoją karierę w Los Angeles. Zawsze po jakimś czasie musi wracać i kontynuować swoje studia. Przyjeżdża tutaj, by zobaczyć się z swoimi przyjaciółmi i rodziną.



Jak radzisz sobie z miłością na odległość?

- Nie jest to łatwe, ale zawsze szukamy jakiegoś miasta. Tam organizujemy swój czas, abyśmy mogli się spotkać. Każde nasze spotkanie jest wyjątkowe.

A jak się mają sprawy z Twoją rodziną?

- Bardzo dobrze. Dawno ich nie widziałam. Zawsze podchodzą do mnie z miłością i szacunkiem.

A jak było z tym zakochaniem, co?

- Niesamowicie szybko. Będąc w moim państwie nie mogłam nikogo znaleźć. I nagle przyjeżdża superman z Los Angeles i podbija moje serce. Szukając kogoś do produkcji ( chodzi o teledysk Great Escape) cały czas towarzyszyło mi stwierdzenie "muszę się z nim dobrze czuć". Musieliśmy nagrać scenę, w której mieliśmy wyglądać, jakbyśmy byli parą. Podczas przerw dużo rozmawialiśmy i zdaliśmy sobie sprawę, że mamy wiele wspólnego. Myślę, że zaczęcie od przyjaźni było dobrym wyborem, dzięki temu nasza relacja jest zdrowa, szczera. Kłócimy się o wszystko, ale prawda jest taka, że godzimy się bardzo szybko.



Wyobrażałaś sobie, wybierając Pepe do Twojego teledysku "Great Escape" ,że coś zaiskrzy?

- Jasne. Zobaczyłam go na zdjęciu i powiedziałam "Ale przystojny facet" i nagle pojawił się Pepe. Oczywiście spodziewałam się, że to świetny facet, ale nie wyobrażałam sobie, że dojdzie do takiego historycznego romansu. Spotkaliśmy się w Argentynie, potem w Los Angeles. Dzięki Bogu, że mogłam z nim nagrać choć ten jeden teledysk. Jestem teraz niesamowicie szczęśliwa.

Można porównać Pepe do Jamsa Jeana? ( aktor, ikona aktorstwa w XX wieku)

- [śmiech] Nie, bez przesady. Jednak jest również bardzo przystojny i prawdziwy.

Macie jakieś plany na przyszłość?

- Nie, na razie nie rozmawialiśmy na ten temat, jesteśmy po prostu kochającą się parą. Mogę ci powiedzieć, że planujemy coś fantastycznego, jednak nie jest to nic poważnego.

Nie rozmawialiście o małżeństwie?

- Nie, nie. Wyobrażaliśmy sobie, ale nie rozmawialiśmy o tym na poważnie.




Zostawisz Argentynę dla miłości?

- Nie mogę tego powiedzieć, ale Argentyna zawsze będzie moim miejscem na świecie. Może jutro życie wskaże mi żyć gdzie indziej. 

Czy masz w planach niedługo odwiedzić Hiszpanię?

- Nie, na razie nie.

Ostatnio byłaś na dwóch uroczystych kolacjach u pary królewskiej podczas wizyty Mauricio Macri, prezydenta Argentyny. Jak było na spotkaniu?

- W ogóle się nie spodziewałam tego. Byłam w Madrycie, kiedy zadzwoniono do mnie z zaproszeniem. Mój tata nie mógł w to uwierzyć.Zarówno para królewska jak prezydent byli dla mnie niesamowicie mili. Przed kolacją byłam bardzo podenerwowana. Juliana była dla mnie bardzo czuła. Powiedziała, że jej dzieci  Leonor i Sofia są wielkimi fanami serialu Violetta.



Niewątpliwie Violetta dała ci wiele, ale chcesz to wszystko pozostawić tylko na papierze?

- Tak, chcę już to pozostawić za sobą, ale uważam, że to wszystko wychodzi naturalnie, nie jest to nic wymuszonego. Właściwie serial zakończył się już dwa lata temu, a ludzie bardzo dobrze przyjęli moje nowe imię, mój nowy album, moje nowe piosenki.



To jest nieuniknione, że ludzie zapamiętają Cię jako tamtą postać.

- Dla wielu ludzi Violetta pozostanie w sercu na zawsze i jestem z tego powodu zadowolona, bo dała mi ona wiele, nie tylko w pracy, ale dla mnie, osoby. Zaczęłam będąc nastolatką i zdążałam stać się dorosłą kobietą kończąc ten projekt. Ale oczywiście wszystko to, co teraz się ze mną dzieje, moje życie to naturalny proces. Do tego wszystkiego doprowadziła mnie moja wiara jak i publiczność serialu.


Co było dla Ciebie najważniejsze w tym etapie?

- W tym procesie najważniejsze było to, że miałam wsparcie. Mojej mamy, mojego taty, mojego brata, ludzi z Disneya, czyli ludzi, którzy znają mnie od lat.



Jest jeszcze coś po drodze, czego żałujesz?

- Takie jest życie. To była wielka zmiana, ale wiem jedno. Wszystkie decyzje jakich się podjęłam. Nie żałuję.

Zobaczymy Cię jeszcze jako dziewczynka Disneya?

- Nie, jednak mam z nimi bardzo dobre stosunki. Wspierają mnie z moją trasą, a także linią ubrań, którą niedługo wydam.

Tekst: Marta Gordillo
Zdjęcia:  Valerio Rioja
Produkcja : Eugenia Silva

Szczerze mówiąc wywiad mi się nie podobał. Nie wniósł nic nowego. Ale sesja jest cudowna.

A wy co sądzicie?




Natomiast, jeżeli lubisz Cande Molfese zapraszam na niesamowitego bloga o niej ! KLIK






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz